sobota, 17 kwietnia 2010

nimstanie się tak..jakgdyby nigdynic niebyło [sic!]

Siedzę. I trawię zjedzoną właśnie kolację. Z poczuciem winy.
Intensywnie się odchudzam, co wychodzi mi..nie wychodzi mi.
Ale to niiic, przyjdzie czas, kiedy będę miała figurę modelki, a książę na czarnym (łamiemy konwenanse!) koniu porwie mnie na wakacje do Polanicy Zdroje (Zdroju?).
schodzi mi lakier z paznokci, więc w obecnym stanie przedstawiam raczej obraz nędzy i rozpaczy, więc potencjalny książę na czarnym koniu, widząc mnie, raczej uciekłby z krzykiem w drugą stronę albo wyjechał z Sieglinde do tej Polanicy.
Bo Sieglinde się obcięła!
Sama!
W ŁAZIENCE!
Jak Jennifer Lopez w teledysku do piosenki "Que hiciste" czy insze takie.
i muszę przyznać- wygląda prostacko wspaniale.
Przebija mnie na łeb na szyję.
W dodatku schudła i ma silniejszą wolę ode mnie, co sprawia, ze mam czasami ochotę wbić jej widelec w oko, żeby nieco ją oszpecić.

Brunhilde z nami nie ma, gdyż wybyła do koleżanki aby wspomóc ją mentalnie i fizycznie w malowaniu pięknego, nowonabytego mieszkanka.
Skubana, tej to się zawsze uda.
Nie to co ja- ściśnięta w jednym pokoiku z dwiema wariatkami, biedna, wiecznie głodna, stetryczała, i niekochana Helmwige.
Oj, już tam, zaraz że wredna. Żart taki.
nie?

idę spać, bo śmierdzi ode mnie bełkotem na odległość, a w tak maleńkim mieszkanku to swąd zmienia się w odór, a każdy zapaszek w smród niemożebny do zniesienia.

PS w poniedziałek mam kolokwium. trudne. u doktora, do którego żywię jednostronną, obsesyjną, platoniczną miłość. muszę się jakoś zaprezentować wiedzowo. (dodam, że jeszcze nic nie umiem, bo fejsbuk dziwnym trafem jakoś wygrywa z artykułami o sarmatyzmie)

w środę Sieglinde ma koło. z teatru współczesnego (cokolwiek to znaczy). też niezdawalne.

więc apelujemy o trzymanie kciuków i paluchów u nóg!
Wszelkie niepowodzenia będą zrzucane na nietrzymających, egzekwowane i karane.
Karę jeszcze obmyślę.
Prawdopodobnie w porze uczenia się.