wtorek, 9 sierpnia 2011

Notka posttrzystanikowa, pierwszy raz na poważnie.


Tak tak. Nadszedł czas Nowej Ery w życiu każdej z Nas,
w związku z tym dzisiaj ostatnia notka o charakterze Trzystanikowym, później będę już chyba tylko ja pisała. Zapewne będą to albo moje chore przygody, albo przypominki o tym, jak to kiedyś było.
Zrobię sobie koka, kupię balkonik i będę pisała jako starsza pani, przypominająca sobie niezliczone przygody z Młodości.

Swoją drogą owych przygód było całkiem niemało, a w pewnym sensie ta Młodość poznańska już przeminęła.

Oto dlaczego.

Zaraz po sesji każda z nas się rozjechała do siebie i pochłonięta robieniem zapewne głupich i kretyńskich rzeczy, oraz wylegiwaniem się do góry brzuchem nieco zaniedbała kontakty międzyTrzystanikowe.

Zacznę może od Reni, bo o niej wiem najmniej jak na dzień dzisiejszy.
Zatem Renia wyjechawszy jako pierwsza z Izabelińskiego Królestwa, zniknęła w czeluściach mieszkania koleżanki w Poznaniu, tam zdawszy sesję gdzieś coś jakoś z kimś, słuch po niej zaginął, aż tu nagle przedwczoraj dostaję smsa, że musimy się koniecznie spotkać. Więc walnę apdejta, jak tylko się czegoś dowiem. :)

Kaja.
Kaja..
hmm.
Kaja siedzi w Warszawie (zdrajca!) i kisi pupcię u pani G.
Dam sobie rękę uciąć ze wszystkimi palcami, że pobiera tam zupełnie za darmo i na bezczelu lekcje śpiewu, opiekuje się spasionymi kotami pani G. i raduje się ostatnimi tygodniami w Polsze.

Bo, jak to zwykł mawiać nasz sąsiad Piotr, bikoz ponieważ, wyjeżdża do Włoch.

Tam będzie jeść dobre, włoskie rzeczy, udawać, że pracuje, grzać zadek we włoskim słońcu, łazić z koszykiem w ręku po wiejskich straganach, oglądać na nich warzywa, wąchać kwiaty, w słomianym kapeluszu i sukience w groszki, wdzięcznie uśmiechając się do handlowców i co chwilę uczesując wypadające jej spod tego kapelusza włosy.
Tak sobie przynajmniej zawsze wyobrażałam Kaję we Włoszech.
Jeszcze do tego będzie tam parlać w tym ich obrzydliwym makarońskim języku, a jak za rok wróci to zapewne będzie opalona, szczęśliwa i walnie do mnie z włoskim akcentem :

"Czeszcz Saaraaa!!!!!"

krzycząc jak prawdziwa Włoszka. Przysięgam, że wtedy niepochrześcijańsku zdzielę ją czymś twardym po głowie, a potem dopiero będę się radować jej szczęściem i miłować i pójdziemy na kawę poplotkować. Dam sobie odciąć drugą rękę, że pijąc naszą kawę, Kaja będzie psioczyć, że jest obrzydliwa i że ta włoska jest o niebo lepsza.
Ha.

A ja..
ja siedzę na prowincji (brzmi prawie jak: na Prowansji) w Cieszynie i dokonuję szeroko pojętych zmian w swoim życiu. Nieco nowości, za które pewnie wszyscy WSEiTowcy czytający ową notkę mnie zabiją:

robię wszystkie praktyki w Cieszynie,
przeprowadzam się do Katowic i na drugim roku będę już na innej uczelni, aczkolwiek kontynuuję moje fascynujące studia.
ALE zanim zaczniecie krzyczeć: robię to głównie dlatego, że mam chorego dziadka i mamie mojej najdroższej przyda się nieco pomocy, a Katowice jednak są bliżej niż Poznań.

Nie oznacza to, że owa decyzja przyszła mi łatwo. Będzie mi trzeba opuścić miasto, do którego przez te 2 lata bardzo się przyzwyczaiłam i nawet nauczyłam się w nim dość dobrze orientować i w którym mam już kilka swoich ulubionych miejsc.
Nooo i oczywiście trzeba będzie jakoś się pożegnać z tymi naszymi ukochanymi wojskowymi,
z naszym klimatycznym mieszkaniem.
Kupa wspomnień.
Żal będzie, ale cóż. Czasem tak bywa.
Wierzę, że jeszcze się w Trzy Staniki kiedyś spotkamy, że powstanie tu jeszcze notka o głupkowatych głupstwach.

Adoptuję ten blog jako

TRZY STANIKI PO ROZWODZIE

i będę pisać dalej. Może Kaja albo Ren wkradną się tu kiedyś i nabazgrzą coś twórczego.
Tymczasem żegnamy,
Sieglinde,
Brunhilde,
Helmwige.



[trochę się popłakałam.]

3 komentarze:

  1. to takie smutne...;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że nie zamykasz bloga, bo brakowałoby mi twoich wpisów, S(t)ara...

    Ale zmiana zupełnie nieoczekiwana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Saruś pisz cześciej! gdy czytam Twoje notki to normalnie słyszę Twoj głos, którego tak cholernie nam wszystkim brakuje:(
    mam nadzieję, ze w niedalekiej przyszłości znów się spotkamy!
    Kocham Cię:*
    Mars.

    OdpowiedzUsuń