czwartek, 11 marca 2010

"Nie wiedziałam, że ser ma błonę." A poznaniacy są jak koty.

Buona sera, buona sera!*


Hjuston, tu ten ze staników, który miał dziś najlepszy dzień. Rano bowiem, na próbę do opery zdążając wraz z Brunhildą, otworzyłam skrzynki na listy wrota blaszane… i znalazłam coś ładnego od znajomej Węgierki, obiecała niedawno, pamiętała! Nuty, nuty, nuty!!! Na razie bardziej do patrzenia i słuchania niż do śpiewania… a przynajmniej oficjalnie. E-mail dziękczynny zatem (po powrocie, skonsumowaniu obiadu i przyjęciu u siebie dziewczęcia pragnącego śpiewająco zdać maturę z języka ojczystego) wystosowałam w mieszance języków włosko-węgierskiej, pełen entuzjazmu i zachwytu…
Na próbie jak to na próbie, posiedziałam, pogadałam z artystami, dużo się pośmiałam i dużo nauczyłam… międzynarodowa obsada, przestawianie się z myślenia po angielsku na myślenie po włosku, w międzyczasie przeglądałam nuty które wprost z koperty przybyłej z Budapesztu wpadły w moje łapki…
Jutro już próba generalna a w sobotę premiera. I potem kolejna, i kolejna. Jak to mówił Franz Schalk… Każdy teatr to dom wariatów, ale opera to oddział dla nieuleczalnych. Jak się wpadnie to jak śliwka w kompot… ale tak to jest jak się człowiek zakocha – na amen! Niczym upiory snujemy się zatem po operze dygając napotkanym istotom antropomorficznym, oswajamy zarówno niekończący się labirynt korytarzy jak i poznaniaków, którzy są jak koty…
Taka na przykład Pani z piekarni. Zazwyczaj w sposób wprost niewiarygodny nieuprzejma. Dziś, a byłyśmy tam chyba już szósty czy siódmy raz – przemiła, uśmiechnięta, "dziękuję ślicznie"… poznaniacy stanowczo są jak koty i to jest moja refleksja finalna na dziś.

Siedzę z nutami i słucham… Áldjon Ég! Áldjon Ég…


S.


*czyt. błona sera, błona sera!... i w tym momencie zawsze przypomina się nam tekst Helmwigi: "Nie wiedziałam, że ser ma błonę..."

1 komentarz: