sobota, 2 kwietnia 2011

do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa...

czyli: do domu wrócimy, kawę se zrobimy, nakarmimy..kota?
Tutaj ja, Helmwige, czyli Sara.
Wczoraj wracałam podskakującym autobusem linii S8 z Sieglinde i Brunhilde do naszego Izabelińskiego mieszkania. Pomyślałam, że to niesamowite, że już kwiecień i już minęła zima.
Zima była nieco ciężka, szczególnie, kiedy trzeba było brnąć po pełnej TIRów i niebezpieczeństw drodze, która nie ma pobocza, a śnieg dodatkowo utrudnia jakiekolwiek manewry odskoków w bok w ciężkich momentach, kiedy rozpędzony TIR chciał odebrać idącemu życie.
Ciężka była również dlatego, że śnieg był zimny, wszechobecny i irytująco długo nie chciał topnieć. Jak wszyscy wiemy - ani jedna z nas nie lubi marznąć na przystanku szczękając zębami, zaubierana jak rosyjska babcinka i przeklinająca wczesną godzinę zmuszającą do wstawania na zajęcia.
Raz nawet udało mi się stać na przystanku o 5:40 i widzieć gwazdy. Ha. Bardzo śmieszne.
Nie udało nam się też zrobić zimowego bałwana, niestety. Również do Darka sąsiada wprowadziła się jakaś nowa współlokatorka i odebrała nam przyjemność wyżerania mu lodówki i oglądania jego telewizji. Oburzające!! Knuję w mojej chorej głowie niecny plan usunięcia jej z naszego terenu. Zastanawiam się między zrobieniem sobie maseczki z zielonej glinki i ubraniem zdartego dresu, wyjściem na balkon i wyłonieniem tak przygotowanego ryja przez barierkę krzycząc: "HEEEJ!! IWOONAAA!! (takie jej podobno imię) POŻYCZ NO DWA JAJKA!", a wycięciem z gazety literek i ułożeniem listu o treści: "znamy twoje imię, wiemy ile masz lat, ile ważysz i że nie masz biustu. Jeśli nie opuścisz tego mieszkania w przeciągu 3 dni to podamy tą informację to TVNu."
Obawiam się jednak, że ani jedna metoda nie zadziała, ponieważ Iwona jest wyćwiczoną członkinią Wojska Polskiego, więc nie dość, że jest nieustraszona jak McGyver i mój ryj w maseczce nie zrobi na niej wrażenia (podejrzewam, że sama sobie robi maseczki czasami), to z powodu członkostwa w Wojsku Polskim ma też całkiem niezłą figurę i nie jest taka stara. A biust chyba też ma, przynajmniej tak twierdzi Darek sąsiad.
Nie pozostaje nam więc nic innego, jak poznać wroga i mieć go bliżej siebie niż przyjaciela i niecnie wykorzystać, bowiem ów wróg, a raczej wrogini ma samochód i podobno całkiem często go używa. Kupi się więc dobrą kawę i ciasteczka i pójdzie z wizytą poplotkować o facetach z armii i kosmetykach.
Rozpoczęłyśmy również sezon balkonowy, dokładnie w wigilię moich urodzin. Wcześniej nawiedziłyśmy Inter Marche z zamiarem kupienia "tylko chleba i masła", niestety wyszłyśmy z czterema wielkimi siatami zakupów, lżejsze o 194 złote. Prawie padłam na zawał jak zobaczyłam rachunek, szczególne, że to ja płaciłam.
z serii mieszkaniowych dialogów:
"
 

s.: ŁUP!
k.: eeeej!
s.: (przeżuwając żelka będącego chwilę temu własnością k.) to jest dżungla k.! życie to dżungla...




 

s.: no... jest w tobie miłość i światło.
k.: ŁUP (o ścianę)
s.: ooo, ała... przyłóż mięso.
r.: ...miętki?





s.: no ren, ty już naprawdę powinnaś schudnąć, bo to zagraża twojemu zdrowiu.
r.: (przeżuwając chipsa) no patrz, tyle lat próbuję i ciągle nic z tego.
k.: (na melodię responsorium) aaaalelujaaaaa..."



a tutaj przebój, który bardzo odzwierciedla krajobrazy powrotne z autobusu S8 i mieszkania na naszym osiedlu.
http://www.youtube.com/watch?v=uy8ck_2hyu8&feature=related

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz