Nie wiem czemu tego tu wcześniej nie rzuciłam. Notka pojawiła się jedynie na Facebooku, naprawiam swój błąd i publikuję tutaj.
sytuacja sprzed chwili.
siedzę, rozmyślam nad życiem, nagle słyszę dzwonek do drzwi.
Otwieram, patrzę, a przede mną stoi dwóch naszych sąsiadów, w wieku około 14-17 lat, z rękami w mące, generalnie cali byli w mące.
Z głupim uśmiechem (i szaleństwem w oczach, czego już się sama dopatrzyłam, bowiem widok 15to latka z rękami białymi od mąki nie należy do codzienności, więc pierwszym co przyszło mi na myśl było: "matkokochana, zabili piekarza, przyszli do mnie umyć ręce, albo co gorsza zabić i mnie!" [nie wiem po co, umysł zawsze zawodzi w takich momentach])
W kazdym razie stałam tak chwilę z kretyńską miną patrząc na nich, kiedy nagle słyszę:
"-ma pani może wałek...
[jaki wałek? nie kręcę włosów przecież, co za kretyńskie pytanie - pomyślałam.]
...bo my ciasto robimy."
pierwsza moja myśl: "jak teraz pójdę do kuchni to oni wejdą za mną i nie dość, że mnie zabiją to jeszcze uwalą tą mąką cały przedpokój."
druga myśl: "czy my mamy wałek..?"
zapytałam ich więc, czy nie mają butelki, która świetnie sprawdza się jako zastępczy wałek do ciasta. Dowiedziałam się, że jestem genialna i piękna (!) i że jak zrobią ciasto to przyjdą mnie poczęstować.
Nadal jestem przekonana, że zabili piekarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz